Wysłany:
2015-07-01, 0:18
, ID:
4068813
5
Zgłoś
Pamiętam, że jak ja robiłem kurs na prawo jazdy to za kółkiem samochodu podczas pierwszej jazdy siedziałem pierwszy raz. Instruktor pojechał ze mną na plac manewrowy, który znajdował się jakiś kilometr od ośrodka, może trochę więcej. Pojeździłem trochę do przodu, najpierw na samym biegu po puszczeniu sprzęgła, później dodając nieco gazu. Po całej akcji instruktor mówi, że jedziemy do ośrodka i ja prowadzę. Zestresowałem się bo po drodze do ośrodka były trzy skrzyżowania ze światłami, a wiadomo ja kto z żółtodziobami - nie miałem wprawy ani w zmianie biegów ani nawet w ruszaniu, więc trochę się zestresowałem. Można powiedzieć, że rzucił mnie skurwiel na głęboką wodę.
Równolegle robiłem prawko na motocykl i tam z kolei przez większość kursu praktycznego nie zjechałem ze slalomu i ósemki. Ze dwa razy byłem na mieście, ale przyfarciło mi się na egzaminie i zdałem za pierwszym razem. Na motocykl z jednej strony zdać łatwiej bo jest wyznaczona trasa egzaminacyjna, a z drugiej strony jest do wyboru kilka różnych modeli motocykli o różnej pojemności i nigdy nie wiadomo co się trafi. Ja uczyłem się jeździć na YBR250, a zdawałem na CBF125. Jest to o tyle chujowe, że pierwszym lub drugim ćwiczeniem jest/była ósemka. Niestety plac nie był równy, więc część ósemki była z górki, a część pod górkę. Kąt nachylenia nie był duży, ale wystarczający żeby silnik zgasł jadać tylko na wysprzęglonym biegu, więc trzeba było operować manetką. I tutaj inny model motocykla przeszkadza. Jeżeli dwa razy pomylisz się w trakcie robienia ósemki (np. silnik zgaśnie) to cały egzamin oblany.
Moja rada dla zdających prawo jazdy jest taka (o ile nic się w przepisach nie zmieniło) - dodawajcie w chuj gazu. Np. przy ruszaniu pod górkę lepiej jest dodać w chuj gazu i palić sprzęgło niż pozwolić samochodowi zgasnąć. Egzaminatorzy nie oceniają tego czy robisz dużo hałasu tylko czy skutecznie wykonujesz polecenia. To samo przy ruszaniu spod świateł.