Szkoda, ze nie ma obowiązku oznaczania miasta pochodzenia na samochodach. Szybciutko okazałoby sie, ze znakomita większość tych durnych sytuacji powodują ludzie, którzy jeździć nauczyli sie traktorem na polu gdzieś w lubelskim, a doświadczenie zdobywali golfem pod remiza...
ciekawe jest to rownież, ze najgłośniej o jeździe w Warszawie wypowiadają sie jebane słoje, które przyjechały tu 4 miechy temu. Komentują ze w Warszawie jeździ sie agresywnie, zderzak w zderzak. No cóż, jak sie jest pizda bez umiejętności i sie tak nie potrafi, to żal dupę ściska
najlepsze jak z żona jeżdzę po Warszawie i żona nigdy nie może ogarnac, jakim cudem z daleka widzę, ze jedzie lubelak, nawet nie widząc blaszek. to po prostu ten niepowtarzalny wiejski styl jazdy... LLU, LRY, LUB i tego podobne pomioty...
No i taka dziwna zależność
im starszy trup, tym większa masakra na drodze
ale jest moment, w którym wartość, stan i marka fury sie nie liczy - to gnój z panna w aucie - tu wiadomo, ze bedzie sie działo