raz tak w życiu miałem tamtej zimy wracając od rodzinki na Kurpiach w stronę Warszawy.
Droga przez lasy, droga oblodzona, zaśnieżona. Maksymalnie jechaliśmy 40km/h. Szwagier przede mną skodzianką, ja citroenem. Jedziemy tak godzinkę spokojnie, pomalutku bo szybciej się nie dało a że auta firmowe to lepiej dojechać w całości i w zdrowiu. Po tym czasie jakiś narwany kierowca postanowił mnie wyprzedzić. Jechał dość szybko i podmuch wiatru zza jego auta spowodował że wpadłem w poślizg. Czułem się jakbym leciał w poślizgu przy prędkości 100km/h Najpierw w prawo, później w lewo, odbiłem znowu w prawo i auto zrobiło dwa piruety na środku jezdni
Ja cały spocony, dziewczyna się rozryczała, z tyłu kierowcy już grubo w gaciach bo też wyczynem było dla nich hamowanie żeby we mnie nie jebnąć
Dobrze że z naprzeciwka nikt nie jechał.
Dobre przeżycie i nowe doświadczenie bo jak się zachowuje auto gdy wpada w taki poślizg to mało osób wie. Ja osobiście już wiem i jak jakiś debil wyprzedza w takich warunkach to lepiej zwolnić
Pozdro mobilki. Uważajcie na siebie