voidinfinity napisał/a:
Jakby jego opinie były dobre, to by nie wyciągał łapy po cudze
Ale Ty dalej nie podałeś mi obiektywnej miary jakości opinii
voidinfinity napisał/a:
Długość życia jest powiązana z rozwojem medycyny. To że ktoś uważa, że medycyna lepiej rozwija się w chatkach z gówna niż w nowoczesnych szpitalach, to nie znaczy że tak jest.
Nie zrozumiałeś. Powiedziałem, że ja uważam, że miarą może być długość życia, ale to nie oznacza, że długość życia jest tą właściwą miarą. Oczywiście, że określiwszy miarę możesz określić co jest lepsze, a co gorsze i to są fakty (długość życia się mierzy). Ja powiedziałem, że nie można określić która miara jest właściwa.
voidinfinity napisał/a:
Ponownie - opinia a działanie wynikające z opinii to nie to samo.
Jeżeli inwestujesz 1000zł lub się przeprowadzasz to ryzykujesz. Ty. Osobiście. Konsekwencje ryzyka spadają na ciebie. Nieodwołalnie.
A w demokracji, często głosujesz za sprawami które cię nie dotyczą, a bardzo często ze sprawami o których nie masz pojęcia.
Tak długo jak nie ponosisz bezpośrednich konsekwencji, to ci to ostatecznie lata koło ptaka.
Co do migracji: czyli skoro opinia, to nie to samo, co opinia poparta działaniem, to Twoim zdaniem możliwe jest, że uważam państwo A za najlepsze na świecie, ale gdy wybieram między A i B, to wybieram jednak B. Dlaczego? Działam niezgodnie ze swoją opinią? Jeżeli np. krzyczę na lewo i prawo, że ZSRR to super państwo i gdy mam niczym niezakłócony wybór (np. nie muszę pozostawić w swoim państwie majątku), to logicznym jest, że tam wyjadę LUB w momencie, gdy mówiłem, że jest najlepsze, nie wyrażałem swojego zdania. Jeżeli w obu sytuacjach miałem taką samą opinię, to dlaczego miałbym postąpić wbrew niej (zakładając brak czynników ograniczających)?
Dlaczego zakładając brak tych czynników? Mówiłem już wcześniej - to nie jest moja sprawa czy przeprowadzając się zostawisz majątek czy rodzinę. Decyzję optymalną podjąć możesz przy założonym braku ograniczeń, ale czy uda Ci się ją zrealizować w rzeczywistości? Dlaczego miałbym się tym przejmować?
Co do wyborów: czyli świadomie wybieram coś, co uważam za złe? Wybieram coś o czym mam zerową wiedzę? To akurat możliwe. Nie głosujemy jednak nad faktami, a nad rzeczami bazującymi na opinii.
voidinfinity napisał/a:
Nie zrozumiałeś kompletnie argumentu. Spróbuje prościej to napisać. Czy pytałbyś jakiegoś menela jak leczyć chorobę, której nie potrafią leczyć lekarze? No chyba nie. Więc dlaczego pytasz menela jak rządzić państwem, skoro menel sam nie potrafi rządzić swoim życiem. Teraz klar?
Czyli reasumując - uważasz, że ludzie to debile i nie powinni decydować o sobie (jakie substancje zażywają), ale są dość rozgarnięci żeby decydować o ustroju państwa
Napisałeś, że skoro uważam, że wszyscy powinni uczestniczyć w tworzeniu ustroju, to powinienem się zgodzić z tym, że wszyscy powinni zaangażować się w rozwiązywanie problemu chorób genetycznych, bo ten problem jest nierozwiązany. Jeżeli powinni się zaangażować, to dla mnie oznacza oczekiwanie angażowanie zasobów ludzkich do danego celu. Brzmiało głupio, ale nie mnie oceniać. Cieszę się, że tym razem udało Ci się napisać to, co miałeś na myśli, bo był to zdecydowanie lepszy argument
Co do lekarzy: to, czy porada lekarza czy żula jest lepsza to opinia. Boję się śmierci, ale co jeżeli to powikłania w przypadku choroby i towarzyszące im cierpienie są dobre? Jeszcze nie przedstawiłeś obiektywnej miary dobra i zła, więc chyba zgadzasz się, że sprowadza się to do opinii.
Co do drugiej części: cóż... to tylko opinia! Dlaczego nie odbieram człowiekowi prawa głosu? Bo nie wiem czy jego opinia w kwestii ustroju jest dobra, czy zła (nikt nie wie, bo nie ma czegoś takiego jak zła lub dobra opinia. Powiem, że jabłka to najlepsze owoce: to dobra czy zła opinia?). Zatem niech ją wyrazi.
Dlaczego odbieram człowiekowi prawo do zakupu wymarzonych tabletek? Zabraniam wszystkim, aby chronić mniejszą grupę głupich. Kogo konkretnie? Nie wiem. Nie mnie oceniać kto jest głupi. Decyzje podejmuje jednak większość. Są wśród nich głupi. Gdybym tylko wiedział którzy to! Chętni bym ich wykluczył. Nie wiem jednak :*(
voidinfinity napisał/a:
Ja uważam że jeżeli dawać ludziom wolność to w kwestiach dotyczących ich samych. W ten sposób nawet jak będą robić głupoty - to sami poniosą konsekwencje. A dobór naturalny już zadba by idioci nie byli w większości.
btw. polecam film "Idiokracja"
tutaj ktoś już wrzucił wprowadzenie do filmu
Za polecenie filmu dziękuję, niestety - już widziałem
(czy może
, bo to w sumie dobrze, że widziałem, bo całkiem fajny).
Co do wolności: ja też im ją daję i to znacznie szerszą. Ty odbierasz ludziom prawo ograniczania swojej wolności. Ja mówię: jeżeli społeczeństwo to przegłosuje - może ograniczyć wolność swoich członków. Nie można Cię zmusić do ograniczenia swojej wolności zgodnie z wolą większości. Możesz opuścić społeczeństwo, jeżeli Ci się nie podoba. Jeżeli natomiast Ci się podoba, możecie razem ograniczyć swoją wolność. Wasze prawo.
Masz społeczeństwo. Pasuje ci? Dołączasz! Nie pasuje? Next! Wolny rynek! Wybierasz ostatecznie społeczeństwo? Inwestujesz w nie czas i wysiłek. Gromadzisz majątek, budujesz pozycję społeczną. Nie zakładam tutaj mechanizmów ochrony inwestora. Jak wybierzesz złe społeczeństwo (źle zainwestujesz), to znacjonalizują Ci cały majątek (strata 100% zainwestowanej kwoty). Tak jak z migracją, którą omawialiśmy. To jest właśnie podejmowanie decyzji samemu za siebie. To, co proponuję jest niebezpieczne. Nawet podjęcie decyzji o zamieszkaniu gdzieś to ryzyko, ale masz wybór i to jest właśnie wolność. Wybierasz i ponosisz konsekwencje.
voidinfinity napisał/a:
Następny geniusz, który nie wie że bogactwo bierze się z wytwarzania dóbr i usług
Jeżeli wyjedzie 30% ludzi - to automatycznie masz 30% mniejszy rynek. Ci ludzie nie wypiją ani nie zakąszą. Nie kupią domów, mebli i czego tam jeszcze mogą potrzebować.
Jak myślisz, Polska nie chciałaby zatrzymać tych wszystkich ludzi, którzy wyjeżdżają? Jakby nie to, że wyjazd tych ludzi jest w interesie zachodu, to wierz mi - rząd robiłby wszystko żeby nie wyjeżdżali.
Jejku jej i po co te złośliwości o geniuszach... Ja naprawdę myślałem, że dobrobyt nie jest odzwierciedlany przez ilość wyprodukowanych dóbr i usług, a przez ilość wyprodukowanych dóbr i usług przypadających na członka społeczeństwa... Wybacz proszę pomyłkę.
Czy Polska chciałaby zatrzymać wyjeżdżających? No pewnie! Bo obecnie wyjeżdżają nie ci, którzy radośnie siedzą na zasiłku, a ci, którzy reprezentują sobą coś na tyle, by móc myśleć o układaniu sobie życia za granicą (jadą też inni, którzy wywęszyli lepszy socjal, ale tych nie szanuję, a RP raczej by ich nie zatrzymywała...). Takie UK przyjmuje polskich lekarzy z otwartymi ramionami!
Mówiliśmy jednak o sytuacji kryzysu, a nie o "normalnych" warunkach. Co będzie gdy Polska zbankrutuje? Otóż będzie bezrobocie. Nikt u nas nie zainwestuje, bo nie będziemy wiarygodnym państwem. Dławić zaczną się banki, bo ucieknie im kapitał zagraniczny. Ograniczą akcję kredytową, bo nie będą miały z czego udzielać kredytów. Ludzie zaczną oszczędzać, bo ciężkie czasy. Jak zaczną oszczędzać, to nie będą konsumować. Bez konsumpcji przedsiębiorstwa zaczną zwalniać. Bezrobocie. Duże. Nie wiem czy tak będzie. To może być opis jakiegokolwiek kryzysu, wynikającego ze złego stanu finansów publicznych. Niestety, nie mogliśmy zaobserwować pełnego scenariusza takiego kryzysu pozostawionego samemu sobie, bo Grecy musieli wysępić pomoc :*( zresztą: i tak bankructwo wystąpi nie wtedy, gdy zadłużymy się "za bardzo", a wtedy, gdy nie będziemy w stanie dalej "rolować" swojego długu, bo nie będzie na niego popytu. Jednak w warunkach kryzysu będzie bezrobocie. Będzie więcej obywateli niż miejsc pracy. Ci obywatele w państwie będą bezużyteczni (przecież nie ma dla nich pracy!), więc po co ich zatrzymywać? A może dewizki prześlą trochę rodzinie z zagranicy? Niech jadą!
Dlaczego państwo miałoby zatrzymywać obywateli siłą w okresie takiego bezrobocia? Może zażądają zapłacenia jakiegoś podatku, a jak nie zapłacisz, to zabiorą samochód? Do więzienia przecież nie wsadzą. To kosztuje. Może wsadziliby obywateli do obozów pracy, ale przecież z tego zysk byłby mniejszy niż z podatków. Przecież tych obozów też trzeba pilnować. Przepraszam, ale nie widzę mechanizmu, który zachęciłby bankrutujące państwo do zabronienia obywatelom wyjazdu. Ogołocić z wartościowych rzeczy? Może. Ale po co na siłę trzymać bezrobotnego?
voidinfinity napisał/a:
Po owocach ich poznacie
A jakie owoce są smaczne?
sumka napisał/a:
Jak dalej wszystko będzie szło w stronę całkowitego zniszczenia autorytetów naukowych to za kilka lat poziom zidiocenia społeczeństwa będzie całkowity.
Nie można zniszczyć autorytetu naukowego, chyba, że poprzez obalenie jego twierdzeń (które w przypadku nauki dotyczą faktów). Autorytet naukowy dąży do prawdy, formułuje przewidywania, ale nie twierdzi z góry, że ma rację nie bawi się w wypowiadanie opinii i nazywanie ich faktami.
Kwestie, o których mówiłem, znajdowały się w sferze opinii. Załóżmy, że mamy autorytet moralny. W wygłaszaniu sądów opiera się na założeniu co do dobra i zła. Dlaczego to założenie jest prawidłowe?
Oczywiście - mam podobną opinię co Ty. Autorytety są bardzo potrzebne i bez nich się pogubimy. Przecież ja mówię, że nie można powiedzieć co jest dobrem, a co złem. Jak żyć, gdyby wszyscy mówili, że nie ma dobra i zła? Potrzebny jest autorytet, który powie. Siła autorytetu opiera się jednak na osobach, które go popierają i na ich autorytetach. Nie jesteś autorytetem bez poparcia. I tutaj wracam do tego, że ostatecznie rzeczywistość jest kształtowana przez opinię mas.