W odległych latach szkoły podstawowej myślałem że damski kibelek to afrodyzjak. Zapachy to istny eter feromonów. Że nie ma tam okopconych sufitów, petów i smrodu siurków. A tam poobsrywane podpaski, krew na rączce od spłuczki, 2 reklamówki kłaków w zlewie a jebało jak w fabryce lisnera.