Dzieci dostają chorób psychicznych w tych ośrodkach prania mózgów.
Kiedyś sądziłem inaczej ale z wiekiem zmieniam swoje zdanie na temat systemu edukacji.
Kiedyś uważałem, że system edukacji w usa jest chujowy bo tam właściwie dają klapki na oczy i na późniejszych etapach (liceum, studia) uczą młodzież dość jedno linijnie konkretnego jednego przedmiotu odpuszczając tonę wiedzy z innych przedmiotów zamiast, tak jak u nas, wszystkich naraz.
Kiedyś się z tego śmiałem, że amerykanie nie wiedzą gdzie są jakie kraje, nie znają języków obcych i nie mają pojęcia o różnych innych rzeczach np. o podstawach fizyki, chemii albo matematyce z zakresu europejskich liceów.
Teraz w sumie jako osoba która ma dawno szkoły za sobą to śmiało stwierdzam, że 90% wiedzy którą nam dają w całym systemie edukacji można sobie wsadzić w dupę bo nigdy nam się nie przyda w życiu a do tego i tak się zapomina mnóstwo rzeczy.
Niech mi tutaj ktoś powie na chuj wam się w życiu przydała wiedza z fizyki. Kiedy użyliście czegokolwiek z fizyki, poza absolutnymi podstawami, w swoim życiu?
Ile razy wam się przydała wiedza o budowie komórki albo o całkach?
W szkołach powinno się torowo uczyć pod konkretne zawody oraz uczyć rzeczy pożytecznych w dorosłym życiu.
Bardzo przydatnym przedmiotem była w liceach przedsiębiorczość.
To było kurwa faktycznie bardzo dobre i przydatne. Podobnie przysposobienie obronne uczące reanimacji, opatrywania, pierwszej pomocy.
Znaczy nie zrozumiejcie mnie źle bo uważam, że wszystkie przedmioty (poza religią) są ważne ale chodzi mi o fakt wtłaczania nieprzydatnej wiedzy bo jak ktoś ma zamiar zostać fizykiem to spoko ale jak inni nie chcą to dla nich wiedza o kwarkach jest zupełnie bezużyteczna.
Pamiętam swoją panię od historii w liceum.
Na klasówkach zawsze odstawiała to samo: "Idę na kawę na 10 minut do pokoju nauczycielskiego".
Zapytana wprost kiedyś odpowiedziała nam szczerze, że robi tak bo komu w życiu przyda się historia to ten się nauczy na klasówkę.
Kiedyś sądziłem inaczej ale z wiekiem zmieniam swoje zdanie na temat systemu edukacji.
Kiedyś uważałem, że system edukacji w usa jest chujowy bo tam właściwie dają klapki na oczy i na późniejszych etapach (liceum, studia) uczą młodzież dość jedno linijnie konkretnego jednego przedmiotu odpuszczając tonę wiedzy z innych przedmiotów zamiast, tak jak u nas, wszystkich naraz.
Kiedyś się z tego śmiałem, że amerykanie nie wiedzą gdzie są jakie kraje, nie znają języków obcych i nie mają pojęcia o różnych innych rzeczach np. o podstawach fizyki, chemii albo matematyce z zakresu europejskich liceów.
Teraz w sumie jako osoba która ma dawno szkoły za sobą to śmiało stwierdzam, że 90% wiedzy którą nam dają w całym systemie edukacji można sobie wsadzić w dupę bo nigdy nam się nie przyda w życiu a do tego i tak się zapomina mnóstwo rzeczy.
Niech mi tutaj ktoś powie na chuj wam się w życiu przydała wiedza z fizyki. Kiedy użyliście czegokolwiek z fizyki, poza absolutnymi podstawami, w swoim życiu?
Ile razy wam się przydała wiedza o budowie komórki albo o całkach?
W szkołach powinno się torowo uczyć pod konkretne zawody oraz uczyć rzeczy pożytecznych w dorosłym życiu.
Bardzo przydatnym przedmiotem była w liceach przedsiębiorczość.
To było kurwa faktycznie bardzo dobre i przydatne. Podobnie przysposobienie obronne uczące reanimacji, opatrywania, pierwszej pomocy.
Znaczy nie zrozumiejcie mnie źle bo uważam, że wszystkie przedmioty (poza religią) są ważne ale chodzi mi o fakt wtłaczania nieprzydatnej wiedzy bo jak ktoś ma zamiar zostać fizykiem to spoko ale jak inni nie chcą to dla nich wiedza o kwarkach jest zupełnie bezużyteczna.
Pamiętam swoją panię od historii w liceum.
Na klasówkach zawsze odstawiała to samo: "Idę na kawę na 10 minut do pokoju nauczycielskiego".
Zapytana wprost kiedyś odpowiedziała nam szczerze, że robi tak bo komu w życiu przyda się historia to ten się nauczy na klasówkę.