Mam pewien uraz do tego typu ptactwa. Jak byłem mały to dwa razy do roku jeździliśmy z rodziną do babci na Kaszuby na wieś, gdzie miała gospodarstwo rolne. Otóż babcia zajmowała się hodowlą gęsi. Nie były to takie zwykłe gęsi, były to prawdziwe utuczone, wielkie ptaszyska, które ZAWSZE poruszały się w stadzie. A szczypały mocno jak skurwysyn, do krwi. Zawsze jak się bawiłem z babci psem musiałem być czujny, nieraz zdarzało się że musieliśmy (z psem) spierdalać bo staliśmy na trasie wędrówki gęsi. Ciężko było spieprzyć bo skubane były naprawdę szybkie, bo podczas pogoni machały dodatkowo skrzydłami. Do dzisiaj czasami śnią mi się po nocach
A morał z tego taki, żeby nie zadzierać z "gesiopodobnymi" ptakami.