Od kilkudziesięciu minut studiuję temat i komentarze, nosz kurwa krew mnie zalewa na takich ludzi jak kierowca cytryny (Cons, ja nie o Tobie tym razem). I co? I kurwa prawie zawsze sprawca nie odnosi poważniejszych obrażeń, a inny, użytkownik drogi niewinny, zostaje kaleką lub ginie...
Zagotowałem się, post nieskładny, trudno. Widziałem trochę wypadków. Zarówno w sieci, jak i na żywo, zaraz po. Ten jednak uderzył mnie jakoś mocniej. Wjechał we mnie niczym mknący pod prąd srebrny francuz... Jestem zdruzgotany tym, jak nieoczekiwanie można stać się ofiarą ludzkiej głupoty, nawet tej wyszukanej i szczególnie przeogromnej, niespotykanej niemalże. Często robię liczące setki kilometrów trasy, wzdłuż których rozsiane są stacje benzynowe... Widuję dziesiątki Citroenów, widuję również setki zamotanych, zdezorientowanych, zamyślonych, pijanych czy po prostu głupich kierowców, którzy lada moment mogą odpierdolić jakiś niesamowity numer, często tragiczny w skutkach... Lubię jeździć. Jeżdżę zawodowo już dłuższy czas i naprawdę nie nudzi mnie to. Ale zaledwie w ciągu kilku lat zaobserwowałem, że "jakość" kierowców na drogach drastycznie spada... Czyżby moje rosnące doświadczenie za kółkiem sprawiało takie wrażenie? Czy faktycznie na ulicach jest coraz więcej kierowców mających prawko za przysłowiowego "loda" czy "flachę"? Spoglądam z zaciekawieniem na "eLki" jeżdżące po mieście i niestety dociera do mnie, że jednak to właśnie lody i flachy mają wzięcie. Ludzie nie umieją ruszyć z miejsca, zatrzymać się bez szarpania, zaparkować czy choćby zmienić pas ruchu... Zresztą często nie lepiej jest z ludźmi już będącymi po zdanym egzaminie - z tymi bywa czasem jeszcze gorzej, bo już instruktor obok ze swoim hamulcem nie siedzi... Skwituję to wszystko krótko i jakże pospolicie - żal, moi drodzy, po prostu żal... Rozlewa się żal ten potem na drogach głupotą, krwią i benzyną...
Smutne, ale już mi lepiej jakoś