Postępowo, postępowo
Teraz wyobraźmy sobie, że ten biały Angol to Halman wracający z imprezy, który tylko udaje pijanego, aby sprowokować zwierzęta do ataku
Halciu nie jest w ciemię bity i z piwnicy wychodzi tylko z najsilniejszym gazem pieprzowym w żelu i batonem za pazuchą.
Rozochocone małpki przypuszczają atak, wtedy Hali wyciąga gaz szybciej niż Lucky Luke, celne serie prosto w ślepia.
Małpy w szoku, mają ochotę wydłubać sobie gały wtedy Halson postanawia przenieść ból z oczu na nogi przy użyciu batona, szybkie cztery ruchy czarni na kolanach ze łzami w oczach błagają o litość, kamerzyści spłoszeni uciekają, wpadają pod szamobwóz, którym to właśnie jechał szwagier Halmana na zrzut do oczyszczalni
Dobra, wstaję, zesrałem się, Halman obskoczylibyśmy wpierdol.
wybacz mi mistrzu, specyficzne poczucie humoru