Wysłany:
2012-09-21, 13:14
, ID:
1424779
Zgłoś
Dzień dobry; jestem expertem. A tak poważnie;) Robię w tej branży już prawie 10 lat; jestem aktualnie szefem kuchni w jednej z nie za dużych, ale z klasą restauracji, oprócz tego prowadzę firmę cateringową i mamy właśnie tzw. "praktykantów", uczniów świetnej zawodówki... 98% z nich to debile, idioci, kretyni, którzy nawet dobrze nie potrafią umyć talerza; a ziemniaki jak mają obrać ręcznie to tworzą sześcian. Większość ludzi z zady którzy uczą się tego; nota bene pięknego zawodu idzie tam z przypadku, bo ktoś im powiedział, że będą najedzeni, ew. nie ma dużo roboty. Wiedzę o ciężkiej pracy w restauracyjnej kuchni czerpią z programów Magdy Gessler (pożal się Boże!). Takich nie da się NICZEGO nauczyć choćby i w 3 lata (jak jest od tego roku). I tak dobrze, że będą potrafili usmażyć kotlety... Pamiętam taką historię i jednym z praktykantów, który smażąc kotleta zamiast jajka i bułki tartej; użył wody i soli jako panierki, a to i tak jedna z lżejszych historii. O pamiętnej "zupie z dupy" nawet nie wspomnę... W kuchniach starszego typu gotowano na tzw. taboretach; tj. stojących na ziemi dużych palnikach, stawiali tam Ci idioci gar na rosół, jeden ściągał gacie, siadał w to dupą i moczył jajca tak długo aż się robiło gorąco. Nazywane to było właśnie z "zupą z dupy". Taki rosół jadł między innymi prezydent jednego z większych miast stołecznych. Dlatego ja u siebie mam baczne oko na tych kretynów od czarnej roboty i jeśli widzę, że ktoś nie wykazuje inicjatywy nawet nie dam mu noża potrzymać; a co dopiero gotować: szczególnie gdy odpowiadam za coś swoim nazwiskiem. O!