torento napisał/a:
To obroń się, mistrzu ulicy, przed 10 ciapatymi skurwysynami. Same ciapaki narzekają jakie te skiny to cioty, tylko w grupkach atakują, a prawda jest taka że jak tylko dostrzegą okazję żeby zrobić z siebie pierdoloną ciotę i zaatakować kogoś całą grupką to okazji nie odpuszczą. Chce zobaczyć grupkę skinów z tym młodym na grupkę ciapaków, ciekawe kto będzie spierdalał. Ty byś pewnie nie stał twardo jak ten młody, tylko dał długą przed siebie ciociu, więc na chuj kozaczysz zza monitora
Weź się kurwa ogarnij z takim komentowaniem. Dowartościowałeś się? Żadnym mistrzem ulicy nie jestem, ani nigdy nie byłem. Nie obroniłbym się w jego sytuacji. Nie spierdalałbym też, bo gdyby on spierdalał, to skończyłoby się pewnie gorzej. Dostał kontrolnego na ryj, pokazał podeszwy i po sprawie. Pisałem o jego minie. To wszystko
Sam miałem kiedyś tego typu sytuację. Kibolem nigdy nie byłem, ale piłkę nożną lubię. Od gościa z którym chodziłem na mecze, dostałem szalik naszej drużyny, na swoje urodziny. Kiedyś jechałem pociągiem do Gdańska i spotkała mnie taka sytuacja. Siedzę w pustym przedziale, pociąg zatrzymuje się na dworcu w Iławie, ludzie wsiadają, pociąg rusza. Drzwi od przedziału się uchylają i koleś pyta, czy wolne tu jest. Nawet nie spojrzałem na niego i mówię, że tak. Wchodzi on i 4 jego kumpli. Szalikowcy z Iławy. Czyli kibice drużyny, z którą drużyna z mojego miasta miała największą kosę.
I zaczynają między sobą nawijać, że o, koleś z Olsztyna. Wielki kibic. Dostanie wpierdol zaraz. Dyskutują, czy najpierw kosa pod żebra, czy może tulipan na mordę. Otwierają okno i mówią, że zaraz mnie wypierdolą, tylko najpierw trochę pocierpię. Miałem wtedy taką minę jak ten koleś. Szczerze, to jakbym miał czym, to bym się obsrał na pewno. Ja byłem młody, oni mieli po około 25-30 lat. Widać było, że nie żartowali. To była chyba najgorsza sytuacja w moim życiu. Ciągle do mnie nawijali takie teksty, straszyli mnie a ja sparaliżowany strachem nie wiedziałem co zrobić. Bałem się, szczerze.
Nagle do przedziału wpada konduktor i prosi o bilety. Miałem bilet przy sobie. Jednak jedyne co mi przyszło na myśl w tej sytuacji, to kłamać w zaparte, że nie mam. Oni dali swoje, on pyta mnie o bilet (siedziałem przy oknie) i wywiązuje się taki dialog:
- Proszę bilet.
- Nie mam.
- Jak to pan nie ma?
- No a kurwa jak? Normalnie nie mam.
- No to muszę wypisać mandat.
- A chuj mnie obchodzą twoje mandaty! Co Ci z tego, że wypiszesz i tak nie zapłacę!
W tym momencie tamci kibole już do mnie z mordą, że co ja taki mądry itd.
- Proszę w takim razie za mną na korytarz, wypiszemy mandat i wysiada pan na najbliższej stacji.
- Jak to na najbliższej stacji?! Ja muszę do Gdańska dojechać!
- No to najwyżej weźmie pan bilet akredytowany i zapłaci pan w przeciągu najbliższych dni.
Zgadzam się i wychodzę z nim na korytarz. Odchodzimy kawałek od przedziału i mówię mu, że mam bilet i jak wygląda sytuacja, że tamci mi chcą wpierdolić. Koleś okazał się spoko i udając, że musi gdzieś tam iść po jakiś blankiet, bierze mnie za rękaw i prowadzi na przód pociągu. Wpuścił mnie do łazienki chyba służbowej i zamknął na klucz od zewnątrz. Dopiero za tczewem jak tamci wysiedli otworzył i powiedział, że ich nie ma i że mogę wyjść. Powiedział mi, że się pytali o mnie, to powiedział im, że robiłem problemy to mnie wyrzucili na jakiejś stacji. Prawda jest taka, że konduktor uratował mi wtedy na pewno zdrowie, a może i życie.
Nigdy więcej nie kozaczyłem już z szalikiem i nie nosiłem go. Na mecze chodzę dalej, bo lubię piłkę, ale już jako "piknik". Możesz powiedzieć, że jestem pizdą i chuj mnie to nie ruszy. Mam większe ambicje w życiu, niż dostać wpierdol za szalik klubu, który lubię. I tak, otarcie mówię, bałem się wtedy jak cholera!