CZARNA POEZJA

Masz zły dzień?!
Natchnęła Cię wena opanowania swego pena?
Zerknij tutaj i daj wena zaczynamy Panie i Panowie!

a tak to się zaczęło!

~Dalfar: jakiś dobry temat jest obecnie na fali czy wszyscy się już zdołowali?
~sisteragent: moj temat cieszy sie ogromnym powodzeniem szczegolnie u ludzi ze swietokrzyskiego
~Dalfar: a ja myślałem już : że twój temat cieszy się ogromnym powodzeniem... szczególnie u ludzie z wielkim przyrodzeniem

~Dalfar: bo dziś się lekko nastukałem dlatego rymem zapodałem...
~sisteragent:
~Agaliarept: ~Dalfar tu poezją leci, lgną do niego wszystkie dzieci, bo nadeszła nowa era, ~Dalfar w roli pedobeara
~sisteragent: ashhashaahahahhahaahahahahahhah
~Dalfar: jakże?! powiedziało truchło, i dzieciaka sobie ruchło... nie pierdolcie! krzyknął Dalf... i wyleciał z niego PAW... kolorowy i przejżysty, niczym stopy sodomisty
~Esne: LOL
~Dalfar: choć krytyka, jest dośc szczera... to pierdolcie Pedobear'a ! teraz era jest Dalfara co dzieciaki rozpierdala
~sisteragent:
~Agaliarept: na raz drugi szans brak, dziecko pękło w drobny mak, cóż to za straszna obsuwa, Dalfar za mocno posuwał
~yarzapp: załóżcie temat w Klopie
~Dalfar: na dziś chyba juz wystarczy bo mój żołądek już warczy... jutro rano znów do pracy... Kurwa... dajcie coś na tacy... troche rubli, złota, wina! bo to jest systemu wina... ze pracujemy za miedziaki, coraz głębiej czując kaki

~sisteragent: coz za teksty, coz za smak, trza Wam przyznac macie takt ;P teraz zmierzam do Ludolfa, coby go podraznic, Lolka
~Agaliarept: Ty pracujesz dla idei, kasa to przywilej elit, taka prawda jest brutalna, ciało białe praca czarna
~Dalfar: postawiony kurwa temat! niech się dzieje wola PEN'a! drżyjcie kije i ołówki! rozwalimy wasze dziurki!
~Dalfar: Dobra Kurwy I Alfonsi.. dajmy czadu! krwi! i Kości! niech Im Czaszki rozpierdoli! niech ich żądze zadowoli!

Gdy Ci smutno, gdy Ci źle, wejdź na harda i zwal se.

jesteś z siebie dumny?

chujowe, piwa nie będzie

Ta do kobiety z kutasem...

Gdy Ci smutno, Gdy Ci źle , idź na most ,zabij się .

Gdy ci żal zagląda w oczy, zamiast kurwa z okna skoczyć,
Odpal kompa, siądź wygodnie, wklepuj harda, ściągaj spodnie.
Kilka karłów, głów bez ciała, żeby pała twardo stała,
Potem ciapak z dziurą w dupie, parę niemek całych w kupie,
Potem baba, tylko z chujem, buźka już Ci się raduje,
Sadol to nie takie chujstwo, pierdol chłopie samobójstwo.

gordonviet, dobry wierszał

ja się wzruszyłem

W ciemnej łazience" Bolesław Leśmian

W ciemnej łazience, przed ciekawych wzrokiem
Zanurzony po głowę, przez długie godziny
Wygrzebywałem tatowe, soczyste rodzyny.
Palce miałem na na oślep zbrudzone ich sokiem.

Bąk złośnik poszedł z sykiem, gdy tate się wzburzył,
Głowę mą dłońmi pod taflę zanurzył,
I rzekł coś do mnie potężnym basem...
Zanurzony nic nie słyszałem, zajęty kutasem.

Duszno było od rodzyn, którem, jak dziki wyrywał,
A szły one z włosami spod tate mego pały,
Gdym wargami wygarniał jak lampart wygłodniały,
Owoce, uwięzione w tate bujnych pnączach.

I stało się to, na co tak długo czekałem,
Rozwarłem dłońmi bramy tatowy pośladów,
Wyczekując w wytchnieniu brązowego gradu,
Niestety, siarczysty piard na mordę zaledwie dostałem.

I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żem zanurzył się i schwycił ojcowskiego wora,
Porwałem go w dłonie - oddał mi w skupieniu
I nakazał poszukać z Loch Ness potwora....

poezja, wzruszyłem się.

Rodzina

Ojciec miał syna, chłopak młody, wykształcony
Jednak Matka na siłę szuka mu żony,
On mówi, on prosi Matko daj spokój
Matka chce wnucząt – pozostaje w amoku
Rodzina z pozoru całkiem normalna
W niedziele do kościoła – Ojciec ma tartak
Matka pracować jednak nie może
Udar rok temu ją dopadł na dworze
Znajomi pomagają jak tylko mogą
Zajmą się synem, zajmą się żoną
Ojciec pracuje wciąż w swojej szopie
Często w ogrodzie spore dziury kopie
Wieczorem wychodzi, wraca nad ranem
Zawsze z brudnym, roboczym ubraniem
Pewnego razu Syn chciał coś z szopy
Ojciec ledwo co wrócił z roboty
Pozwolił synowi pod jednym warunkiem
Gdy ten poczęstuje go jakimś trunkiem
Syn bez wahania wyciągnął flaszkę
Lecz rzekł stanowczo : nie krzycz na Matkę
Gdy Ojciec wypił bił Matkę stale
Ona po udarze – nie broni się wcale
Syn tylko patrzał bał się odezwać
Ojciec gdy bił nie umiał przestać
Syn w końcu poszedł po coś do szopy
Tam jednak były Matczyne zwłoki
Zapytał Ojca Co ty zrobiłeś?
Dlaczego Moją Matkę zabiłeś?
On tylko odparł – to była szmata
Syn wziął pistolet potocznie gnata
Wymierzył w Ojca, ręka mu lata
Strzelił mu w głowę - szkoda chłopaka
Los jego będzie nadzwyczaj marny
Czeka na niego już zakład karny
Chłopak sądzony był jak morderca
Prokurator domagał się kary dla dziecka
Sędzia łaskawa dwadzieścia dowaliła
Syn się powiesił – historia prawdziwa.

Mój pierwszy tekst rapowy, który nigdy nie został nagrany. Napisany jakieś 3 lata temu. Miał być pod taki bit: youtube.com/watch?v=mwADzpYIKdQ

Czasem kiedy śnię,
widzę siebie
sprzed kilku lat.
Leżę ranny na glebie
a nade mną losu bat.
Permanentnie załamany
oraz święcie przekonany,
że mój nieskończony pech
znów dopadnie mnie jak kat.
Tak jak wielu z nas
późno oczy otworzyłem,
swój najlepszy czas
bezpowrotnie już straciłem,
ale tego nie żałuję.
Kto żałuje ten jest chujem,
zbawienie i nagroda w niebie
mnie nie interesuje.
Nie oglądam się za siebie,
lecz się w przyszłość zapatruję.
Często jednak podróżuję
myślami w tamte dni,
gdy problemy, strach i ból
nie pukały do mych drzwi,
czas jak na obrazie olejnym
przez nikogo nie popędzany,
każdy dzień kolejny
na zabawie był spędzany,
na świata odkrywaniu,
nowych miejsc poznawaniu,
nieskończonym balowaniu.
Teraz się zmieniło.
Na lepsze? Nie sądzę.
Staram się iść prosto,
ale czasem błądzę.
Najlepszy etap życia
bezpowrotnie minął.
Wspomnienia, co zostały,
w myślach nie zaginą.
Każdy nowy dzień
to nowa zajawka.
Nieznany był nam wtedy
browar ani trawka,
najlepszą używką
wyobraźnia własna,
to sprawa jasna.
Nigdy krętą drogą,
zawsze prosto przed siebie.
Jeśli umiesz liczyć,
licz tylko na siebie,
twoje szczęście innym jebie.
Zapamiętaj słowa
tej starej mądrości.
Gołębie latają w stadach,
a orły w samotności (samotności)

Zdarzyło mi się kiedyś popełnić takie dzieła:

Denaturat

Denaturat pijąc często
będzie zwracać wszystko gęsto
ty dziś prosisz mnie o rymy?
lepiej zjedz kawałek szyny

ten ma niby psychę zdrową
a myśli, że węże chodzą
temu już nikt nie pomoże
ale dalej żyć niestety może

on na suchara skacze w morze
na golasa, o mój boże
co ci jest? się go pytam
"denaturat sobie łykam"

Napisany: 2008-10-14

Komandos

Kamasze już z głowy
i komandos jest gotowy
czeka miły i cieplutki
byś pociągnął łyczek krótki

on znienacka cię obali
on zadziała wnet z oddali
gdy pociągniesz, nie pożałujesz
więc po co się katujesz?

Napisany: 2008-10-13

Denaturat z Komandosem

Denaturat, moi mili
bogowie olimpu wielbili
ambrozją go nazwali
bo jego smak poznali
Komandosa oni pili
i wiecznie żyli
w młodości
i bez mdłości

Komandos z denatem
powalają swoim smakiem
raz skosztujesz
i nigdy nie pożałujesz

Napisany: 2009-04-08

Pisane dawno, teraz piszę jeszcze głupsze wierszyki, ale już nie o denatach i komandosach

Poszła Ola do przedszkola
ojebała tam jabola
, a że jabol był zepsuty
obciągnęła wszystkim druty

Ola nie pochodzi z patologicznej rodziny. po prostu lubi wytworne wino i kutasy z każdej klasy

jeden przecinek na cały wierszyk...

Poszła Ola do przedszkola,
ojebała tam jabola.
A że jabol był zepsuty,
obciągnęła wszystkim druty.

nie musisz dziękować.