Opowiem wam historie. Jakiś czas temu idąc sobie, zauważyłem kolesia na wózku inwalidzkim który jechał po ulicy, wzdłuż podwójnej ciągłej. W sumie jechał to za dużo powiedziane, mimo że droga była w dół, do przodu przemieszczał się tylko wtedy kiedy odpychał się rękami. Ja jako świeżo upieczony wówczas magister pedagogiki myślę sobie podbije zobaczę co się dzieje. W między czasie ów inwalida dojechał do skrzyżowania na którym zrobiło się trochę zamieszania, machał łapami i chyba starał się jakoś wszystko ogarnąć. Jakoś to się wszystko rozjechało, akurat do niego doszedłem no i podbijam do gościa. Nieświadomy mówię co Pan robi, patrze na jego twarz i tak perfidnie cygańskiej mordy jeszcze nie widziałem, koleś na dodatek bez nóg (pewnie mu ktoś z rodziny podjebał) ryj obity i siedzi w jakiś łachach.
Pytam się gościa co on robi, mówi że musi jechać ulicą bo chodnik jest zły i mu wózek nie jedzie... Pcham go na chodnik, a ten do mnie nie krzycz na mnie. Mówię do niego, że nie krzyczę a ten znowu, nie krzycz na mnie bo się wypierdolę i będziesz mnie musiał podnosić... Powiedziałem mu, że jak się wyjebie to go tu po prostu zostawię bo nie będę się z nim jebał. Stwierdził, że ok on już pojedzie ale mówię że jużgo dopcham to ten znowu, nie krzycz na mnie... Już spasowałem z gadaniem z nim i dopchałem go na chodnik. Poszedłem gdzie miałem iść, wracam doslownie 5 minut później a gnoja nie ma (to była długa prosta więc nie wiem gdzie zniknął) Zapomniałem już o całej sprawie gdyby nie to, że przeczytałem później na stronie regionalnej, że w Kowarach koło przystanku jest jakiś koleś na wózku inwalidzkim i siedzi tam od 3 dni Wydaje mi się, że to był właśnie ten cygan bo w Kowarach mają swoją kwaterę a koleś jechał właśnie w tym kierunku, zajęło mu to kilka dni (20 km) i w między czasie jeszcze padało. Więc muszę powiedzieć, skurwysyny jak się zawezmą to potrafią