Wolę oddawać sąsiadowi, który moczy chleb, dodaje do gotowanej kaszy + "cośtam" + jakieś ugotowane "odpady" z rzeźni i karmi tym swoje psiska, pilnujące hurtowni.
Wierzcie mi, zwierzaki nie ruszą kiełbasy. Akceptują tylko to gotowane cóś.
Skojarzywszy, chleb służy jako dodatkowy "zagęszczacz" do psiej strawy.
PS Pewnie po to ten chlebowy zagęszczacz, żeby im po brodach nie ciekło...