Ciotka od strony mojego legendarnego stryja miała schowane dolary w starych żelazkach (takich, co się do nich sypało rozżarzony wungiel). Wywiązała się kiedyś z tego interesująca sytuacja. Ciotka zatrudniła starą Ukrainkę, żeby pomogła sprzątnąć dom. Dała jej wolną rękę, więc kobiecina uwijała się po całym domu jak fryga i walczyła dzielnie o ład i porządek. Pod wieczór, gdy pranie było zrobione, ciotka przyłapała ją z jednym z tych żelazek w dłoni. Oczywiście wrzask od razu i pytanie "gdzie są pieniądze?!" -- na co Ukrainka ze zdziwieniem... "Jakie pieniądze?". Co się okazało, przyniosła własne żelazko, do którego lało się wrzątek, a wyglądało tak samo jak jedno z tamtych.
Efekt... ciotka musiała zmienić miejsce ukrywania forsy i zaczęła trzymać dolary w zamrażarce.