nie słyszałem, żeby ktokolwiek próbował z nim rozmawiać, a to jest podstawa, żeby odwlec w czasie decyzję o skoku lub nawet skok udaremnić.
Strażacy to tam chyba się rozglądali czy jakichś ostrych przedmiotów nie ma na chodniku, o które skaczący mógłby się skaleczyć w momencie upadku.