Podpisana dziś umowa gazowa chińskiego CNPC i rosyjskiego Gazpromu robi wrażenie. Ale...
"Nowy alians wschodni" i "uniezależnienie Rosji od rynków europejskich" to najczęściej powtarzane w światowych mediach komentatorskie słowa-klucze. Tylko, że za otwieranymi za ich pomocą drzwiami czają się liczne problemy i ryzyka, głównie dla Rosji.
Po pierwsze, na razie funkcjonuje jeden gazociąg o liczącej się przepustowości, między złożami na Sachalinie a Władywostokiem. Jedyny, który od razu można by wykorzystać do eksportu rosyjskiego gazu do Państwa Środka. Największe złoża zachodniej Syberii nie są podłączone do chińskich magistrali przesyłowych. Co prawda Gazprom od lat miał chrapkę na chiński rynek i projektował poważne inwestycje w gazociągi "Ałtaj"i "Siła Syberii", ale projekty grzęzły i rozbijały się o negocjacje o cenę gazu.
Jednym słowem, Chińczycy mieli przewagę, której nie ma Europa - poważne możliwości dywersyfikacji dostaw i zakupowanie gazu np. w Azji Środkowej. Teraz jednak największe przeszkody wydają się być usunięte. Załatwiła to umowa podpisana w obecności głów obu mocarstw. Można planować wydatki na inwestycje w gazociągi i przepompownie (nawet 400 mld. USD w 30 lat).
Ta odległa perspektywa (30 lat!) wydaje się być jednak największą wadą kontraktu. W zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości geopolitycznej, już prędzej niż za ponad ćwierć wieku, proporcje potencjału miedzy ChRL i Rosją będą się zmieniać na niekorzyść Moskwy. Zaplanowane w umowie 38 mld. metrów sześć. to tak naprawdę nie tak wiele by dawać Rosji błogi spokój i myśleć o karnym odpuszczeniu sobie Europy. To zaledwie część sprzedaży Gazpromu do Europy i na inne rynki. Dla przykładu Turcja kupuje ponad 160 mld. metrów. sześć. gazu z Rosji i jest kilkakrotnie ważniejszym partnerem niż Chiny.
Nawet, aby sprzedać owe 38 mld. metrów sześć. trzeba poczynić ogromne inwestycje. Ale Władimir Putin traktuje kontrakt z Chinami w kategoriach strategicznych, a nie tylko gospodarczych. Dużo ważniejsze jest dla niego zyskanie argumentów wobec Europy i narzędzia szantażu Ukrainy za pomocą gazu. Kłopot w tym, że Chiny nie są partnerem, który łatwo da się traktować jako karta przetargowa. Tak, jak Rosja szuka możliwości dywersyfikacji odbiorców, tak Chiny od lat dywersyfikują dostawców i inwestują potężne środki w alternatywne źródła energii oraz gaz łupkowy. Za ćwierć wieku, a może już za dekadę, kiedy strategiczne plany Putina, po poniesionych kosztach ogromnych inwestycji w nowe gazociągi jakoś zaczną się zwracać, Pekin będzie mógł zrobić to, o czym marzy dziś Moskwa. Być na tyle niezależnym, żeby zerwać kontrakt i pozostawić Rosję z rurami pełnymi gazu i niezapłaconych rachunkami.
I pięknie Czekałem na taki rozwój akcji