miałem taką samą sytuację w Warszawie na ochocie jakieś 3 lata temu. Wracałem od dentystki po wyrwaniu zęba. Jak tramwaj przypierdolił w bok drugiego to myślałem że stracę wszystkie uderzając o metalową barierkę/rurkę czy co to i po chuj jest w starych tramwajach na oparciu skórzanych siedzeń... Ci co stali mieli przejebane
Leżeli na przodzie jeden na drugim wydobywając z siebie dziwne dźwięki
Byłem lekko w szoku po wyrwaniu zęba więc machnąłem ręką mówiąc "kurrrwa", otworzyłem drzwi i sobie poszedłem. Trochę dziwnie się na mnie patrzyli jak ze spokojem opuszczałem miejsce zdarzenia...
Nie wiem dlaczego nie pomagałem innym. Było dość ludzi, nie było co się przepychać w pomaganiu. W ogóle to w dupie to miałem, taki dzień jakiś był.