Witajcie. Temat utworzyłem głównie dlatego, że jestem ciekaw waszego zdania na ten temat. W nagłówkach podaję źródła:
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/rozpoczela-sie-natychmiastowa-mobilizacja-rezerwisci-maja-4-godziny-na-dotarcie-do-jednostki-2015-03
Oznacza to, że bez względu na zobowiązania danego człowieka ma on rzucić wszystko, zabrać książeczkę wojskową i ruszyć niezwłocznie do wyznaczonej jednostki wojskowej.
Wojsko polskie sprawdza zdolność do szybkiego zmobilizowania „mięsa armatniego”, które zostanie wysłane na śmierć na skutek awantury jaką wszczęto w Europie Wschodniej. Rosja, atomowe supermocarstwo, oskarża nas o uczestnictwo w sprowokowaniu zamachu stanu na Ukrainie, którego wynikiem jest wojna na wschodzie tego kraju.
Pretekstów do wojny między naszymi krajami może być więcej, wystarczy wspomnieć o nabrzmiewającym Smoleńsku.
Propaganda wojenna obecna w mediach wskazuje na to, że konflikt zbrojny, w który pakuje nas USA, jest bardzo prawdopodobny. Wszechobecne demonizowanie Rosji ma za zadanie rozbudzenie nienawiści do tego narodu i należy to interpretować jako typowe zachowanie przedwojenne, poprzedzające rozlew krwi.
Przeforsowane ostatnio zmiany prawa nie pozostawiają złudzeń. Polska szykuje się do wojny. Pani premier Kopacz podpisała między innymi rozporządzenie, dzięki któremu każdy mężczyzna w wieku od 19 do 60 lat może zostać wezwany na ćwiczenia. To właśnie to prawo spowodowało, że postanowiono pilotażowo wezwać do jednostki 500 nieszczęśników, którzy wraz z kartą mobilizacyjną dostaną limit 4 godzin na stawienie się w jednostce.
Nie wiadomo ile potrwają takie ćwiczenia, ale oficjalnie mówi się o tym, że w 2015 roku wezwanych zostanie od 15 do 21 tysięcy rezerwistów. Początkowo do armii mają trafić ci, którzy byli w wojsku, ale mówi się też o tym, że na ćwiczenia pojadą również poborowi, którzy zostali przeniesieni do rezerwy bez odbywania służby wojskowej. Często są to ludzie, którzy nigdy w życiu nie trzymali w rękach karabinu, a co dopiero mówić o strzelaniu. Gdyby przyszło im walczyć z pewnością niewielu by to przeżyło. Aby coś robić z ciałami tych nieszczęśników uchwalono również prawo normujące pochówki żołnierzy niezawodowych.
Nie da się ukryć, że wszyscy, którzy zdecydowali się na emigrację z Polski są w dużo lepszej pozycji od tych, którzy zostali. Zmobilizowanie ich będzie bardzo trudne i armia zdaje sobie z tego sprawę. Teraz strumień młodych uciekających z naszego nieszczęśliwego kraju będzie zapewne przybierał na sile. Nie wiadomo jak długo będzie można wyjeżdżać bez przeszkód. Jeśli ktoś ma taki plan powinien go realizować jak najszybciej, dopóki jeszcze da się to zrobić.
Trzeba jednak mieć świadomość, że każdy uchylający się od obowiązku obrony Rzeczpospolitej może się znaleźć w kłopotach. Odmowa służby wojskowej skutkuje więzieniem. Wymiar kary zależy od okoliczności i może to być od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. Wszyscy emigranci, którzy funkcjonują w spisach WKU mogą zatem liczyć na to, że czeka ich wyrok, który uniemożliwi przyjazd do kraju bez narażania się na więzienie. Nie wiadomo tez jak zachowają się kraje z Unii Europejskiej i czy na przykład nie będą pomagali wyłapywać polskiego „mięsa armatniego”, które potem mogłoby zostać wysłane na front, a potem gdzieś pochowane.
Władza jest w kłopocie, bo jest to rok wyborczy i jeśli zaczną oni być bardziej opresyjni w stosunku do obywateli, może się to odbić na wynikach głosowania, o ile nie będzie ono po prostu sfałszowane tak jak podejrzewa się w przypadku wyborów samorządowych. Tak czy inaczej jeśli ludzie zaczną być masowo wyrywani ze swojego życia celem skoszarowania, tylko nieliczni będą z tego powodu zadowoleni.
http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20150322/bedzie-wojna
Wydaje mi się, że Polska pogrąża się w stanie, który na Ukrainie mamy od roku. Przeniesienie rakiet Iskander do obwodu kaliningradzkiego wywołało w Polsce reakcję niemal identyczną do tej, która nastąpiła po pojawieniu się rosyjskich „zielonych ludków” na wschodzie Ukrainy.
Obserwując ataki paniki w polskich mediach – tradycyjnych i społecznościowych – mam totalne poczucie déjà vu. Tak więc ukraińskie doświadczenie paniki wojennej i jej skutków może okazać się pomocne także w polskich warunkach. Zresztą tyle mnie uczono o cudach polskiej transformacji społecznej, że chciałbym też podzielić się z polskimi przyjaciółmi doświadczeniem pewnej transformacji.
Chodzi mi o transformację społeczeństwa w ciągle zmobilizowany, zmilitaryzowany twór, który żywi się głównie wojenną informacją i nie zauważa, że właśnie informacja jest jednym z naczelnych narzędzi tej wojny.
Wróćmy do wydarzeń na wschodzie Ukrainy sprzed roku. Niewykluczone, że „zielone ludki” w Donbasie tak naprawdę nie miały poważnych celów stricte militarnych. Być może przejmując place i ratusze w bogu ducha winnych miasteczkach, spełniały funkcje czysto medialne. Miało to pogrążyć społeczeństwo w panice, skonfrontować ze sobą zwolenników „pokoju za wszelką cenę” oraz chcących walczyć z bronią w ręku, i wreszcie – sprowokować państwo ukraińskie do przeciwdziałań wojennych. Co zresztą się udało. Nie ma porównania pomiędzy zagrożeniem, które stanowiły grupy separatystów i rosyjskich dywersantów przed wysłaniem przeciwko nim ukraińskiego wojska, a wojenną katastrofą w Donbasie. Celem tych dywersantów i separatystów było po prostu stworzenie sytuacji, w której dla wysłania wojska nie było żadnej alternatywy.
Żeby stworzyć taką sytuację, trzeba przede wszystkim przekonać ludzi, że – tak czy owak – wojna będzie. Rok temu Rosja miała do dyspozycji dużo bardziej skuteczne środki do przekonania Ukrainy o niezbędności wojny niż te, których teraz używa wobec reszty Europy. W pewnym momencie parlament rosyjski po prostu obdarzył Putina prawem do użycia wojska na terytorium Ukrainy. Od tego momentu dla milionów ludzi pytanie „czy będzie wojna?” zmieniło się w pytania, kiedy ta wojna będzie, czy są szanse ją przeżyć i co w tym celu należy zrobić.
W przypadku reszty Europy tej transformacji nie da się dokonać jednym ruchem. Potrzebne są zatem setki lotów myśliwców wojskowych, tysiące „antywojennych” tekstów głoszących niezbędność jądrowego holocaustu w przypadku przedłużenia sankcji wobec Rosji oraz miliony spanikowanych wpisów w sieciach społecznościowych. Potrzebny też jest interes po drugiej stronie konfliktu w przekonywaniu o tym, że wojny już się nie powstrzyma. Czyli – mechanizm samospełniającego się proroctwa.
Jak wiemy, totalna wojna czy szeroko zakrojona rosyjska inwazja, która zapowiadała się rok temu, jak dotąd się nie zaczęła.
A jednak pytanie „czy będzie wojna?” straciło jakikolwiek sens i jeszcze długo będzie pozostawać nieaktualne – nie tylko na terenie Ukrainy. Wojny nie będzie, ponieważ wojna już jest.
Uświadomienie sobie tego jest właśnie odtrutką na informacyjne ataki, mające przekonać nas, że będzie wojna, a więc musimy bardzo się tego bać.
A to link, który przyjaciel z Suwałk wysłał mi wczoraj, pisząc o tym, że w jego okolicy kręci się dużo wojska amerykańskiego:
radio5.com.pl/index.php?id=22&ia=61042
Niecodzienny widok na Suwalszczyźnie. Przez region przejeżdżają dziś amerykańscy żołnierze, którzy uczestniczyli w ćwiczeniach na estońskim poligonie. Około godziny 12:00 kolumna kilkunastu opancerzonych transporterów wjechała do Polski przez przejście graniczne w Budzisku. Żołnierze przejechali drogą krajową nr 8 przez Suwałki i udali się dalej, w kierunku Augustowa. Grupę eskortowała Żandarmeria Wojskowa, a za kolumną utworzył się długi korek ciężarówek i aut osobowych.
Trudno powiedzieć, czy to jedyny zaplanowany na dziś przejazd wojska przez Suwałki. Wojskowi nie chcą na ten temat udzielać żadnych informacji. Oficjalnie wiadomo, że jutro rano w Białymstoku odbędzie się spotkanie żołnierzy z mieszkańcami miasta. W Suwałkach takiego wydarzenia nie zaplanowano.
Celem kolumny pojazdów z 2. Regimentu Kawalerii US Army jest niemieckie miasteczko Vilseck, gdzie na co dzień stacjonują wojskowi.
Przejazd jest częścią operacji nazwanej „Rajd Dragonów” (Operation Dragoon Ride). Łączna liczba amerykańskich żołnierzy przemierzających Polskę szacowana jest na kilkaset osób, a pojazdów na około 200, w tym prawie 100 transporterów opancerzonych Stryker. Konwój został podzielony na kilka kolumn i dotrze do celu 1 kwietnia.
Oraz przypis admina z wolnej polski:
Przede wszystkim w kamasze powinno się wziąć tych, którzy nawołują do wojny z Rosją, takich jak Wałęsa, Bujak, Duda, Sakiewicz, Kaczyński i cała ta reszta gnojowiska. Rosja wojny Polsce nie wypowie. Z Polską Rosja nie musi walczyć. Może ją zdmuchnąć.
Po drugie – o jaką „obronę Rzeczypospolitej” chodzi? Gdzie jest ta Rzeczypospolita? Jej już nie ma – nie ma przemysłu, nie ma banków, nie ma mediów, nie ma nawet szczątków samodzielnej polityki, a ludzie uciekają z Polski gdzie pieprz rośnie. To będzie obrona interesów żydowskich, amerykańskich i niemieckich. Kto ma chęć bronić agentów, jacy rządzą Polską na jej zgubę – tych tłustych dup i spasionych na naszej krzywdzie, zionących kłamstwem i pogardą pysków? Kto jest gotów ofiarować swe życie za Komorowskiego czy Kopacz? Może za Schetynę?
To nie Rosja prze do wojny, lecz polskojęzyczne skurwysyny, które liczą, że uda im się umknąć z piekła, jakie chcą rozpętać.
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/rozpoczela-sie-natychmiastowa-mobilizacja-rezerwisci-maja-4-godziny-na-dotarcie-do-jednostki-2015-03
Oznacza to, że bez względu na zobowiązania danego człowieka ma on rzucić wszystko, zabrać książeczkę wojskową i ruszyć niezwłocznie do wyznaczonej jednostki wojskowej.
Wojsko polskie sprawdza zdolność do szybkiego zmobilizowania „mięsa armatniego”, które zostanie wysłane na śmierć na skutek awantury jaką wszczęto w Europie Wschodniej. Rosja, atomowe supermocarstwo, oskarża nas o uczestnictwo w sprowokowaniu zamachu stanu na Ukrainie, którego wynikiem jest wojna na wschodzie tego kraju.
Pretekstów do wojny między naszymi krajami może być więcej, wystarczy wspomnieć o nabrzmiewającym Smoleńsku.
Propaganda wojenna obecna w mediach wskazuje na to, że konflikt zbrojny, w który pakuje nas USA, jest bardzo prawdopodobny. Wszechobecne demonizowanie Rosji ma za zadanie rozbudzenie nienawiści do tego narodu i należy to interpretować jako typowe zachowanie przedwojenne, poprzedzające rozlew krwi.
Przeforsowane ostatnio zmiany prawa nie pozostawiają złudzeń. Polska szykuje się do wojny. Pani premier Kopacz podpisała między innymi rozporządzenie, dzięki któremu każdy mężczyzna w wieku od 19 do 60 lat może zostać wezwany na ćwiczenia. To właśnie to prawo spowodowało, że postanowiono pilotażowo wezwać do jednostki 500 nieszczęśników, którzy wraz z kartą mobilizacyjną dostaną limit 4 godzin na stawienie się w jednostce.
Nie wiadomo ile potrwają takie ćwiczenia, ale oficjalnie mówi się o tym, że w 2015 roku wezwanych zostanie od 15 do 21 tysięcy rezerwistów. Początkowo do armii mają trafić ci, którzy byli w wojsku, ale mówi się też o tym, że na ćwiczenia pojadą również poborowi, którzy zostali przeniesieni do rezerwy bez odbywania służby wojskowej. Często są to ludzie, którzy nigdy w życiu nie trzymali w rękach karabinu, a co dopiero mówić o strzelaniu. Gdyby przyszło im walczyć z pewnością niewielu by to przeżyło. Aby coś robić z ciałami tych nieszczęśników uchwalono również prawo normujące pochówki żołnierzy niezawodowych.
Nie da się ukryć, że wszyscy, którzy zdecydowali się na emigrację z Polski są w dużo lepszej pozycji od tych, którzy zostali. Zmobilizowanie ich będzie bardzo trudne i armia zdaje sobie z tego sprawę. Teraz strumień młodych uciekających z naszego nieszczęśliwego kraju będzie zapewne przybierał na sile. Nie wiadomo jak długo będzie można wyjeżdżać bez przeszkód. Jeśli ktoś ma taki plan powinien go realizować jak najszybciej, dopóki jeszcze da się to zrobić.
Trzeba jednak mieć świadomość, że każdy uchylający się od obowiązku obrony Rzeczpospolitej może się znaleźć w kłopotach. Odmowa służby wojskowej skutkuje więzieniem. Wymiar kary zależy od okoliczności i może to być od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. Wszyscy emigranci, którzy funkcjonują w spisach WKU mogą zatem liczyć na to, że czeka ich wyrok, który uniemożliwi przyjazd do kraju bez narażania się na więzienie. Nie wiadomo tez jak zachowają się kraje z Unii Europejskiej i czy na przykład nie będą pomagali wyłapywać polskiego „mięsa armatniego”, które potem mogłoby zostać wysłane na front, a potem gdzieś pochowane.
Władza jest w kłopocie, bo jest to rok wyborczy i jeśli zaczną oni być bardziej opresyjni w stosunku do obywateli, może się to odbić na wynikach głosowania, o ile nie będzie ono po prostu sfałszowane tak jak podejrzewa się w przypadku wyborów samorządowych. Tak czy inaczej jeśli ludzie zaczną być masowo wyrywani ze swojego życia celem skoszarowania, tylko nieliczni będą z tego powodu zadowoleni.
http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20150322/bedzie-wojna
Wydaje mi się, że Polska pogrąża się w stanie, który na Ukrainie mamy od roku. Przeniesienie rakiet Iskander do obwodu kaliningradzkiego wywołało w Polsce reakcję niemal identyczną do tej, która nastąpiła po pojawieniu się rosyjskich „zielonych ludków” na wschodzie Ukrainy.
Obserwując ataki paniki w polskich mediach – tradycyjnych i społecznościowych – mam totalne poczucie déjà vu. Tak więc ukraińskie doświadczenie paniki wojennej i jej skutków może okazać się pomocne także w polskich warunkach. Zresztą tyle mnie uczono o cudach polskiej transformacji społecznej, że chciałbym też podzielić się z polskimi przyjaciółmi doświadczeniem pewnej transformacji.
Chodzi mi o transformację społeczeństwa w ciągle zmobilizowany, zmilitaryzowany twór, który żywi się głównie wojenną informacją i nie zauważa, że właśnie informacja jest jednym z naczelnych narzędzi tej wojny.
Wróćmy do wydarzeń na wschodzie Ukrainy sprzed roku. Niewykluczone, że „zielone ludki” w Donbasie tak naprawdę nie miały poważnych celów stricte militarnych. Być może przejmując place i ratusze w bogu ducha winnych miasteczkach, spełniały funkcje czysto medialne. Miało to pogrążyć społeczeństwo w panice, skonfrontować ze sobą zwolenników „pokoju za wszelką cenę” oraz chcących walczyć z bronią w ręku, i wreszcie – sprowokować państwo ukraińskie do przeciwdziałań wojennych. Co zresztą się udało. Nie ma porównania pomiędzy zagrożeniem, które stanowiły grupy separatystów i rosyjskich dywersantów przed wysłaniem przeciwko nim ukraińskiego wojska, a wojenną katastrofą w Donbasie. Celem tych dywersantów i separatystów było po prostu stworzenie sytuacji, w której dla wysłania wojska nie było żadnej alternatywy.
Żeby stworzyć taką sytuację, trzeba przede wszystkim przekonać ludzi, że – tak czy owak – wojna będzie. Rok temu Rosja miała do dyspozycji dużo bardziej skuteczne środki do przekonania Ukrainy o niezbędności wojny niż te, których teraz używa wobec reszty Europy. W pewnym momencie parlament rosyjski po prostu obdarzył Putina prawem do użycia wojska na terytorium Ukrainy. Od tego momentu dla milionów ludzi pytanie „czy będzie wojna?” zmieniło się w pytania, kiedy ta wojna będzie, czy są szanse ją przeżyć i co w tym celu należy zrobić.
W przypadku reszty Europy tej transformacji nie da się dokonać jednym ruchem. Potrzebne są zatem setki lotów myśliwców wojskowych, tysiące „antywojennych” tekstów głoszących niezbędność jądrowego holocaustu w przypadku przedłużenia sankcji wobec Rosji oraz miliony spanikowanych wpisów w sieciach społecznościowych. Potrzebny też jest interes po drugiej stronie konfliktu w przekonywaniu o tym, że wojny już się nie powstrzyma. Czyli – mechanizm samospełniającego się proroctwa.
Jak wiemy, totalna wojna czy szeroko zakrojona rosyjska inwazja, która zapowiadała się rok temu, jak dotąd się nie zaczęła.
A jednak pytanie „czy będzie wojna?” straciło jakikolwiek sens i jeszcze długo będzie pozostawać nieaktualne – nie tylko na terenie Ukrainy. Wojny nie będzie, ponieważ wojna już jest.
Uświadomienie sobie tego jest właśnie odtrutką na informacyjne ataki, mające przekonać nas, że będzie wojna, a więc musimy bardzo się tego bać.
A to link, który przyjaciel z Suwałk wysłał mi wczoraj, pisząc o tym, że w jego okolicy kręci się dużo wojska amerykańskiego:
radio5.com.pl/index.php?id=22&ia=61042
Niecodzienny widok na Suwalszczyźnie. Przez region przejeżdżają dziś amerykańscy żołnierze, którzy uczestniczyli w ćwiczeniach na estońskim poligonie. Około godziny 12:00 kolumna kilkunastu opancerzonych transporterów wjechała do Polski przez przejście graniczne w Budzisku. Żołnierze przejechali drogą krajową nr 8 przez Suwałki i udali się dalej, w kierunku Augustowa. Grupę eskortowała Żandarmeria Wojskowa, a za kolumną utworzył się długi korek ciężarówek i aut osobowych.
Trudno powiedzieć, czy to jedyny zaplanowany na dziś przejazd wojska przez Suwałki. Wojskowi nie chcą na ten temat udzielać żadnych informacji. Oficjalnie wiadomo, że jutro rano w Białymstoku odbędzie się spotkanie żołnierzy z mieszkańcami miasta. W Suwałkach takiego wydarzenia nie zaplanowano.
Celem kolumny pojazdów z 2. Regimentu Kawalerii US Army jest niemieckie miasteczko Vilseck, gdzie na co dzień stacjonują wojskowi.
Przejazd jest częścią operacji nazwanej „Rajd Dragonów” (Operation Dragoon Ride). Łączna liczba amerykańskich żołnierzy przemierzających Polskę szacowana jest na kilkaset osób, a pojazdów na około 200, w tym prawie 100 transporterów opancerzonych Stryker. Konwój został podzielony na kilka kolumn i dotrze do celu 1 kwietnia.
Oraz przypis admina z wolnej polski:
Przede wszystkim w kamasze powinno się wziąć tych, którzy nawołują do wojny z Rosją, takich jak Wałęsa, Bujak, Duda, Sakiewicz, Kaczyński i cała ta reszta gnojowiska. Rosja wojny Polsce nie wypowie. Z Polską Rosja nie musi walczyć. Może ją zdmuchnąć.
Po drugie – o jaką „obronę Rzeczypospolitej” chodzi? Gdzie jest ta Rzeczypospolita? Jej już nie ma – nie ma przemysłu, nie ma banków, nie ma mediów, nie ma nawet szczątków samodzielnej polityki, a ludzie uciekają z Polski gdzie pieprz rośnie. To będzie obrona interesów żydowskich, amerykańskich i niemieckich. Kto ma chęć bronić agentów, jacy rządzą Polską na jej zgubę – tych tłustych dup i spasionych na naszej krzywdzie, zionących kłamstwem i pogardą pysków? Kto jest gotów ofiarować swe życie za Komorowskiego czy Kopacz? Może za Schetynę?
To nie Rosja prze do wojny, lecz polskojęzyczne skurwysyny, które liczą, że uda im się umknąć z piekła, jakie chcą rozpętać.